Na początek, fakty: Instytut Reutersa z Uniwersytetu Oxfordzkiego po raz trzeci sprawdził zachowania Brytyjczyków związane z tym, w jaki sposób konsumują oni bieżące informacje z kraju i ze świata w czasie pandemii. Okazuje się, że po początkowym okresie, kiedy popularność tego typu treści biła rekordy, sytuacja ta zmienia się w czasie. I tak, obecnie coraz większy odsetek badanych deklaruje, że korzystając z mediów zawsze lub najczęściej stara się newsów unikać – w ten sposób zachowuje się aż 22% przepytywanych osób. Jeżeli dodamy do tego grona osoby, które twierdzą, że w ten sposób zachowują się „od czasu do czasu” wskazanie rośnie do 59%. I co więcej, w porównaniu do poprzednich badań z połowy kwietnia – wynik ten dynamicznie rośnie. Wtedy wynosił bowiem, odpowiednio, 15% i 49%. Ciekawe są również deklarowane powody takich zachowań. 66% osób robi tak ponieważ chce uniknąć negatywnego wpływu nowych wiadomości na ich nastrój. 33% uważa, że wiadomości tego typu jest po prostu za dużo. „Dopiero” na trzecim miejscu, z wynikiem 32%, jest brak zaufania.
Czy takie wyniki nas dziwią? Być może. Chociaż absolutnie nie powinny, jeżeli choć trochę znamy i rozumiemy naszą ludzką naturę. Mamy bowiem naturalną tendencję do dostrzegania w pierwszej kolejności w naszym otoczeniu sygnałów niepokojących, sugerujących zagrożenie. Nazywa się to implikacją negatywną. W tym przypadku więc, z medialnego clutteru dookoła nas „wyłapujemy” przede wszystkim wiadomości negatywne, czyli te związane z pandemią oraz jej konsekwencjami. To z kolei stawia nasz cały układ nerwowy w stan podwyższonej gotowości, co z kolei oznacza zwiększone inwestycje energetyczne i przekłada się na „przeciążenie” całego organizmu. Rozwiązanie jakie podświadomie „podpowiada” nasz mózg jest banalnie proste – należy zacząć unikać bodźców, które generują całe to zamieszanie. W ten sposób rodzi się być może nowa choroba, którą nazwać wypada njusofobią, czyli niechęcią do kontaktu z informacjami, szczególnie takimi jak te, które dominują w przekazie medialnym od ponad 60 dni.
