W pierwszej części artykułu zwróciliśmy uwagę na ostrzeżenia Erica Schmidta, byłego prezesa Google, dotyczące szybkiego rozwoju technologii AI w Chinach i szansy na prześcignięcie Stanów Zjednoczonych w tym obszarze, które może nastąpić już niedługo. Opisaliśmy też pierwszy z wymienionych przez Kai-Fu Lee czynników decydujących o tak szybkim wzroście Państwa Środka w cyfrowym biznesie. Według autora książki „Inteligencja sztuczna. Rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata”, Chińczycy mają szansę być największym beneficjentem rewolucji AI, ponieważ przeszliśmy z fazy odkryć do fazy zastosowań, i z czasu wiedzy eksperckiej do czasu danych.
W drugim kluczowym dla rozwoju SI obszarze, czyli w ilości dostępnych danych, również to Chiny przodują. Jesteśmy zasypywani analizami o tym, jakie tony informacji zbierają o nas Facebook, Google, Apple czy Amazon, ale każda z tych firm jest (węższym lub szerszym) silosem, który działa na określonym polu, podczas gdy w Państwie Środka królują super aplikacje zawierające w sobie tysiące usług. W wrześniu tego roku, podczas Global Digital Ecosystem Summit, Tencent ujawnił, że w aplikację WeChat wpiętych jest ponad 40 000 zewnętrznych dostawców usług. W super aplikacjach użytkownicy są w stanie robić wszystko bez konieczności opuszczania ekosystemu. Mają komunikatory, media społecznościowe, usługi głosowe, płatności, usługi finansowe, streaming video, audio, VR, AR, usługi transportowe, zamawianie jedzenia, robienie zakupów, usługi medyczne i fitness, gry, podróże… wszystko, co jest potrzebne do życia, jakkolwiek bogate i urozmaicone ono jest. Aplikacje mają więc dane o każdym kroku i każdej aktywności użytkownika, zarówno w świecie online jak i offline. Jeżeli skala działania Tencent wydaje się nieco przytłaczająca, to spójrzmy na Alibaba Group. Oprócz dobrze znanej i popularnej również w Polsce platformy ecommerce (AliExpress), holding stworzony przez Jacka Ma posiada również kilka innych serwisów ecommerce, usługi finansowe, rozrywkowe, oraz chmurowe. W ramach tych ostatnich działa m.in usługa City Brain, która oferuje miastom wsparcie w zbieraniu i analizie danych o przemieszczaniu się mieszkańców, ruchu drogowym, wypadkach, bezpieczeństwie. Dane te to nie tylko informacje przesyłane np. z GPSów komunikacji miejskiej czy lokalizacja pobierana z telefonów, ale również obraz z kamer gęsto zamontowanych w mieście.
Dla nas, mieszkańców świata zachodniego to poziom inwigilacji, który może powodować, że włosy jeżą się na głowie, ale dla Chińczyków jest to (poświęcenie prywatności) „koszt”, który są w stanie ponieść w zamian za wygodę jaką dzięki temu zyskują. Nie będziemy zapewne rezygnować z ochrony prywatności i anonimowości, która rozwijana jest szczególnie w Europie, ale warto mieć świadomość, że wszystkie dane, które zbierają i wykorzystują chińskie przedsiębiorstwa przybliżają ich do wygranej w wyścigu o globalną dominację.
Opisane wyżej czynniki to jedynie dwa z czterech wymienianych przez Kai-Fu Lee− oprócz głodnych przedsiębiorców, obfitości danych, potrzebni są jeszcze specjaliści od sztucznej inteligencji oraz środowisko polityczne przychylne tej technologii. Widząc jak Chińczycy radzą sobie ze zdobywaniem danych i z rozwojem przedsiębiorczości, można się domyślać jak im idzie z budowaniem technologicznych kompetencji i ze wsparciem rządowym − idzie im oczywiście bardzo dobrze. W 2015 władze kraju zainicjowały kampanię „masowej innowacyjność i masowej przedsiębiorczości”, która postawiła technologię i sztuczną inteligencję w centrum wizji rozwoju kraju. Oprócz bardzo ciekawego pokazania historii rozwoju gospodarki cyfrowej w Chinach w ostatnich dekadach, różnic między tamtejszą kulturą biznesową a tą panującą w Dolinie Krzemowej, Kai-Fu Lee poświęca sporo miejsca rozważaniom o zmianach jakie rozwój sztucznej inteligencji może przynieść światu. Nie chodzi tylko o zmiany gospodarcze, ale również o możliwe (i prawdopodobne) głębokie podziały społeczne, które pojawią się nie tylko między krajami, ale również w ramach tych samych narodów. Omawia różne koncepcje ograniczenia negatywnych skutków, takie jak uniwersalny dochód podstawowy, opodatkowanie automatyzacji pracy, rządy i administracje, które przy opracowywaniu strategii rozwoju powinny w większym stopniu stawiać na empatię i współpracę społeczną.
Zostawiając na koniec rozważania o wyścigu między mocarstwami warto zauważyć, że role i zależności w świecie technologicznym odwróciły się w ostatnim czasie. Lata temu to chińscy przedsiębiorcy kopiowali amerykańskich, obecnie to Dolina Krzemowa patrzy na zagłębia cyfrowe Państwa Środka. Wszystkie produkty reklamowe, które pomagają sprzedawać bezpośrednio z oglądanych przez użytkownika treści są inspirowane chińskimi aplikacjami. Social commerce, który zaczyna dopiero raczkować w aplikacjach na naszych smartfonach, na chińskim rynku jest już potęgą. Amerykańscy influencerzy nawiązują partnerstwa z chińskimi królowymi i królami sprzedaży − w 2019 Kim Kardashian współpracowała z Wei Ya, gwiazdą Taobao Live, przy promocji swojego najnowszego zapachu (przyciągnęły 13 milionów widzów, którzy kupili 15 000 sztuk produktu w ciągu 1 minuty). Jeżeli na Wschód patrzą liderzy gigantów, których dobrze znamy, to jest to prawdopodobnie dobry kierunek do poszukiwania inspiracji również dla naszych organizacji. Z drugiej strony, warto też pamiętać o sytuacji, o której napisała ostatnio na Twitterze Sylwia Czubkowska, redaktorka prowadząca Spider’s Web+ − krytykujemy monopole, które zostały stworzone przez amerykańskie GAFA (Google, Apple, Facebook, Amazon), a nie dostrzegamy tego samego zjawiska w wydaniu chińskich BAT (Baidu, Alibaba, Tencent). Może dlatego, że „monopol” wydaje się w tym przypadku za słabym określeniem?
Źródło:
Kai-Fu Lee: How AI can save our humanity | TED Talk