Drużynowe trykoty, co chwilę wzmagający się doping, flashe aparatów. Brzmi jak opis meczu piłkarskiego? Nic bardziej mylnego. Pod względem kibicowskim esport naprawdę nie ustępuje sportowi tradycyjnemu. O wrażeniach z weekendu na Intel Extreme Masters oraz o tym jak na najważniejszym polskim wydarzeniu gaminowym odnajdują się marki napisał Radosław Wójcik, nasz Head of Gaming Marketing.
W poprzedni weekend nasz team Liquid pojawił się w Katowicach na pierwszym w 2023 roku evencie z cyklu Intel Extreme Masters. I nie chodzi tu o jedną z najlepszych organizacji esportowych CS:GO („Team Liquid”), która dotarła do półfinału rozgrywek, ale o reprezentację LiquidThread – jedną z najlepszych agencji contentowo-digitalowych, specjalizujących się między innymi w gaming marketingu.
Wizytę w Katowicach zaczęliśmy od EFG Esports Forum 2023, biznesowego kongresu, który towarzyszy IEM. Na początku poznaliśmy szczegóły Case Study Gucci Academy, czyli głośnego projektu z 2022 roku, który połączył esport i markę luksusową w oryginalny sposób. Kto nie widział niech koniecznie zapozna się z projektem: CLICK
Dalej słuchaliśmy o wynikach i predykcjach Newzoo na temat gamingu, segmentacji graczy aktywnych i pasywnych oraz potencjale esportu. Szczególnie ciekawa była część poświęcona segmentacji graczy, przedstawiona na przykładzie pokoleń od Baby Boomers do Generacji Alfa. Dowiedzieliśmy się między innymi, że cały czas spada liczba, tzw. „time fillerów” – czyli osób grających wyłącznie wtedy, kiedy mają czas wolny lub podczas spotkań ze znajomymi. Ciągły wzrost notują za to „Popcorn Gamers” (gracze pasywni, dla których lepszą rozrywką jest oglądanie jak inni grają niż sama gra) oraz „Mainstream gamers” (grają regularnie, jednak nie wydają dużych kwot na tytuły czy płatności w grach). Jest to kolejny dowód na to, że gaming jest rozrywką masową, wielopłaszczyznową, a „szufladka” gracz ma mnóstwo przegródek i bynajmniej nie jest zamknięta w piwnicy.
Oczywiście IEM Katowice, to mnóstwo esportowych emocji, które śledziliśmy od samej ceremonii otwarcia do rozgrywek ćwierćfinałowych. Oprawa audiowizualna na scenie robiła niesamowite wrażenie, choć nie mniejsze niż to co działo się na jej zapleczu. Realizacja transmisji na cały świat, angażuje kilkadziesiąt osób, a jej jakość nie odbiega od tej znanej z telewizji.
Do katowickiego spodku przybyły tłumy fanów pragnących doświadczyć emocji esportu na najwyższym poziomie, ale też by odwiedzić Strefę Expo, na której marki się nie ograniczały. Wiedzieliśmy olbrzymie stoiska brandów endemicznych, co w świecie gamingu oznacza marki związane ze sprzętem komputerowym i grami. Były tam Lenovo, Samsung, Nintendo Switch, które przeplatały się ze strefami banków (mBank, Credit Agricole) i marek FMCG (Nałęczowianka, Pringels, Planeta Warka). Co ciekawe, część z marek nieendemicznych połączyło swoje działania z markami endemicznymi, wykorzystując tym samym szanse do pokazania swoich produktów i usług w naturalnym środowisku graczy. Takie współprace będziemy widzieć częściej, nie tylko w czasie IEM, bo gaming to już nie nisza, a coraz większa część tortu w strategiach marketingowych marek, a gracze to w równym stopniu klienci banków i sklepów odzieżowych co osoby nie grające.
Były też dwie dodatkowe sceny, na których mogliśmy zobaczyć mecze w Starcrafta II i Counter Strike’a, czy konkurs cosplay’u. Skala, ilość atrakcji i ludzi oblegających praktycznie cały czas stoiska wystawców zrobiły ogromne wrażenie – szczególnie na tej części z nas, która była tu po raz pierwszy.
Prawdziwe oblężenie spodek i expo przeżyły jednak w sobotę i niedzielę. Podczas meczów półfinałowych i finału trybuny były praktycznie pełne, a pamiętajmy, że jest to impreza w części biletowana. Pod względem kibicowskim esport naprawdę nie ustępuje spotowi tradycyjnemu – drużynowe trykoty, co chwilę wzmagający się doping, flashe aparatów – wszystko to robi imponujące wrażenie, szczególnie dla osób, które do tej pory nie miały styczności z gamingowym community i graczami.
Do zobaczenia za rok!