Polacy to jeden z pięciu narodów, które najbardziej obawiają się pogorszenia stanu gospodarki w związku z pandemią koronawirusa. Co piąty z nas jest zaniepokojony wizją końca dobrej koniunktury – więcej wskazań było tylko w Japonii. Jak donosi instytut ARC w najnowszym raporcie – ów niepokój literalnie przekłada się – przynajmniej deklaratywnie – na chęć wsparcia polskich firm i gospodarki: ponad 60% Polaków deklaruje chęć pomocy polskim firmom, a 90% z nich obiecuje wsparcie przez częstszy zakup produktów i usług pochodzących z naszego kraju. Zanim jednak, jako marketerzy, uwzględnimy owe płomienne deklaracje, warto byśmy sobie uświadomili, jakie dodatkowe aspekty za nimi stoją i jak je umiejętnie wykorzystać do naszych własnych marketingowych i biznesowych celów:
1. CO DLA POLAKA ZNACZY „POLSKIE”
Tu napotykamy na pierwszą przeszkodę i wyzwanie. Ludzie bowiem polskość marki utożsamiają przede wszystkim z… polską nazwą, nie wchodząc w nudne szczegóły udziałów i własności owych firm. Dla 82% Polaków więc Wyborowa jest ucieleśnieniem polskości (chociaż od lat marka jest własnością francuskiego koncernu Pernod Ricard), zaś dla 30% konsumentów prawdziwie polskim sklepem jest portugalska Biedronka. Jednocześnie część polskich marek odzieżowych, właśnie poprzez nazwę czy „zagraniczny look” reklam, skutecznie swoją polskość zaciera; aspiracyjnie brzmiące Monnari i Wittchen (wg. Open research) rozpoznaje jako rodzime marki jedynie co czwarty Polak. Ten zabawny, rozumieniowy rozgardiasz, skutecznie pokazuje nam, że polskość to nie dobro nabyte, tylko element do zagarnięcia praktycznie dla wszystkich, którzy zechcą wytrwale i mądrze stosować go w komunikacji (no, może poza marka Kaufland, która, co by nie robiła i tak pozostanie marką niemiecką ze względu na nazwę).
2. W JAKIEJ BRANŻY WARTO JEST SIĘ BIĆ O POLSKOŚĆ?
Polskość jest transmiterem pewnych konkretnych cech, które przenoszą się na postrzeganie produktu. Za najważniejszą pozytywną cechę polskich produktów badani uznali ich bezpieczeństwo. Ten parametr z powodzeniem wykorzystują marki spożywcze, polskie kosmetyki… czy też branża bankowa. Niektóre biznesy jednak mogą się na polskości „przejechać” – np. branża RTV AGD, gdzie polska produkcja to argument… negatywny dla większości badanych (ARC).
3. FEERIA POLSKOŚCI – CZYLI KAŻDY MOŻE SOBIE NARYSOWAĆ LOGO
Przepisy nie regulują jasno kto może, a kto nie może używać oznaczeń dotyczących polskości. Jak to więc bywa w takich sytuacjach – impas decyzyjny zachęca do radosnej twórczości graficznej, a jego efekty widać na załączonej ilustracji. Niestety – nawet posiadanie „legalnego” i zastrzeżonego loga niewiele zmienia, bowiem zginie ono w oceanie innych.