Czy w kraju, w którym na 10 tysięcy mieszkańców przypada ok. 19 sklepów, a statystyczny Polak odwiedza średnio ponad 4 różne rodzaje sklepów w miesiącu – jest jeszcze miejsce na kolejne sklepowe formaty? Czy pomimo ponad 3100 placówek Biedronki, 7100 placówek Żabki, czy 900 placówek sklepów Carrefour oraz rozwijającego się dynamicznie handlu e-grocery, Polacy wciąż będą mieli chęć na zakupy w kolejnych sklepach?
To pytanie zapewne wielokrotnie zadawali sobie przedstawiciele nowego formatu handlowego Q-commerce i co ważne odpowiedzieli na nie twierdząco! Ale co to właściwie jest wspomniany w tytule Q-commerce?
EWOLUCYJNIE NAJNOWSZY E-COMMERCE
Rynek e-grocery możemy podzielić na trzy segmenty związane z typem funkcjonowania;
Najbardziej „tradycyjnym” – o ile można użyć tego słowa w kontekście nowoczesnego kanału e-grocery – jest typ „next day delivery”, którego przedstawicielami są chociażby onlineowe wersje hipermarketów np. Auchan Direct, czy e-markety takie jak Frisco, skupiające się jedynie na działalności online. Ich asortyment jest nieco tylko skromniejszy niż tradycyjny hipermarket, a termin dostawy wybieramy sami wedle określonego grafiku, zazwyczaj na kolejny dzień.
Drugi typ e-grocery – to „express delivery” – czyli podobny do e-hipermarketów asortyment możemy zamówić z dostawą do kilku godzin. Przedstawicielem tego segmentu jest na naszym rynku nowopowstała Barbora, dostarczająca zakupy tego samego dnia, czy też Carrefour Sprint, który dostarcza zakupy w ciągu 3 godzin od zamówienia. Segment ten dopiero rozwija się w Polsce, dlatego jego zasięg jest jeszcze ograniczony do konkretnych dzielnic największych polskich miast.
Quick-commerce to najnowsza generacja, która zgodnie z nazwą – jeszcze bardziej podkręca parametr szybkości – gdyż zakłada dostawę produktów w maksymalnie kilkadziesiąt minut od momentu złożenia zamówienia.
W odróżnieniu od poprzednich segmentów, działalność Q-commerce zazwyczaj opiera się na dark-storach, z których zakupy dostarczane są z pomocą kurierów (moto) rowerowych. Naturalną konsekwencją jest nieco węższy asortyment spożywczy niż w przypadku e-hipermarketów. Co jednak w tym momencie nie stanowi przeszkody, bowiem dwie główne misje zakupowe, których wykonawcą jest segment Q-commerce, to zakupy „emergency” czyli brakujące produkty spożywcze takie jak mleko, kawa, czy makaron którego zabrakło nam podczas przygotowywania obiadu, oraz zakupy „indulgence”,takie jak przekąski, alkohol czy papierosy, które generują największe „peaki” zamówień Q-commerce w momentach, gdy inne sklepy są już zamknięte, czyli w wieczory i weekendy (za analizami Delivery hero). Analogicznie do wspomnianych wyżej misji zakupowych kształtuje się też główny typ odbiorcy oferty Q-commerce. Są to z jednej strony zamożne miejskie gospodarstwa domowe, złożone z dwóch osób lub też wielkomiejscy single. W innych krajach np. w Indiach z Q-commerce korzysta wyższa i średnia klasa – głównie impulsywnie kupująca generacja Z i ambitni millennialsi. To oni coraz szybciej zamieniają tradycyjne markety na Q-commerce korzystając z takich aplikacji jak Swiggy i Dunzo.
EKSPANSJA JUŻ SIĘ ZACZĘŁA
Międzynarodowi gracze tacy jak np. Glovo z sieciami dyskontów i marketów, już w tej chwili oferują dowóz zakupów do domu w czasie porównywalnym do zamówienia u nich posiłku. Szef Glovo w Polsce – Carlos Silvan – podczas ostatniego Retail & FMCG Congress mówił o tej kwestii tak: „Glovo działa z największymi sieciami supermarketów na świecie. Jeśli myślą państwo o zakupach w Auchan czy Biedronce można skorzystać z Glovo, które jest tańsze niż np. benzyna potrzebna na dojazd do sklepu i oszczędza czas klientów”. Jednak jego plany nie kończą się tylko na tej usłudze. Podczas ostatniego Retail & FMCG Congress 2021 Carlos Silvan opowiadał o planach tranzycji marki Glovo w Super Glovo, która będzie oferowała błyskawiczny – bo zaledwie 10-cio minutowy dowóz różnorodnego asortymentu – zarówno zakupów spożywczych jak i np. produktów farmaceutycznych 24 godziny na dobę. Wywodzące się z Barcelony przedsiębiorstwo przetestowało z sukcesem to rozwiązanie na rodzimym rynku – zaś teraz zapowiada rozwój analogicznej usługi w Polsce.
Podobne plany ma konkurencyjny do Glovo – Bolt, który planuje wprowadzić do Polski usługę Bolt Market. Będzie ona dawać możliwość zrobienia zakupów spożywczych online z dostawą do domu w ciągu 15 minut.
Plany ekspansji polskiego rynku zakupów Q-commerce ma globalny gracz Gorillas, niemiecki GetnowX, a także Uber eats.
Ci międzynarodowi, duzi gracze – to nie jedyne podmioty zainteresowane podbojem polskiego rynku. W niektórych dzielnicach Warszawy już dziś możemy skorzystać z usług przedstawicieli Q-commerce takich jak Jokr, Swyft. Gracze Ci w swojej marketingowej komunikacji mocno podkreślają 15 minut jako gwarantowany czas dowozu zakupów spożywczych, oraz dostęp do zakupów 7 dni w tygodniu. Jeśli 15 minut to dla nas zbyt dużo – możemy skorzystać z usług nowej na rynku marki Lisek, która chwali się rekordowym jak na razie czasem dostawy – 10 minut!
Liskowy dark store funkcjonuje na stołecznym Wilanowie. Marek Krzyżanowski, prezes Liska, podkreśla w wywiadzie dla Wiadomości Handlowych, że platforma chce przyciągać klientów kosztami dostaw nawet trzy- lub czterokrotnie niższymi niż u konkurencji. Bo nie możemy zapominać o tym, że za super szybką dostawę i wynikający z niej komfort będziemy musieli jednak trochę zapłacić. Tak więc czas oraz koszt dostawy staną się argumentami, którymi będą konkurować ze sobą poszczególni gracze. A na tej bitwie o klienta – skorzysta on sam.
SZANSE I ZAGROŻENIA DLA Q-COMMERCE
Ekspansja polskiego rynku przez Q-commerce to efekt tego, że polski rynek e-grocery, warty obecnie ok. 4 mld zł (według wyliczeń firmy PwC), w najbliższych latach nadal ma dynamicznie rosnąć. Już na koniec obecnego roku jego wartość ma osiągnąć poziom 5 mld zł, a w 2026 roku nawet 18 mld zł. W latach 2020-2026 skumulowany wzrost ma wynieść aż 29 proc (za: Wiadomości Handlowe). Jest więc potencjał, zwłaszcza że pandemia nauczyła Polaków nowych nawyków zakupowych – czyli kupowania w sieci – które to deklaruje 73% internautów (za: Puls Biznesu)
Dodatkowym plusem jest zmiana trendów i misji zakupowych Polaków – kupujemy coraz częściej (średnio co dwa dni odwiedzamy „jakiś sklep”) zaś wchodzący w dorosłość Polacy z pokolenia Z coraz bardziej cenią sobie aspekt wygody oferowany przez internetowych retailerów. Według badań międzynarodowych – to właśnie oni, oraz ich starsze „rodzeństwo” z pokolenia Millenialsów będą głównymi odbiorcami sklepów Q-commerce.
Czy Q-commerce przyjmie się i zadomowi na Polskim rynku? Barierą dla tej formy zakupów może być zdecydowanie wyższa ilość sklepów spożywczych do których mamy dostęp jako Polacy. Wszak Polska – ze swoimi 19 sklepami na 10 tysięcy mieszkańców znajduje się w czołówce europejskiej – dla porównania we Francji analogiczna ilość mieszkańców ma do swojej dyspozycji 2, zaś Niemcy i Belgia jedynie 4 sklepy. Nic nie wskazuje także, że dynamika sklepów convenience (Żabka) czy dyskontów (Biedronka, Lidl) zostanie zahamowana.
Kolejny aspekt to zasięg terytorialny oraz ilość dark storów w który wyposażą się przedstawiciele Q-commerce. To będzie miało istotny wpływ na to czy obietnica 15, czy też nawet 10 minut dostawy zostanie zrealizowana. Dlatego wyzwanie dla Q-commerce będzie następujące: czy poszczególni przedstawiciele tego segmentu zdołają zlojalizować konsumentów do regularnych zakupów oraz zrealizować daną im obietnicę szybkości, komfortu? Na jakim poziomie zostanie ustanowiony koszt dostawy i czy będzie stanowił barierę dla części konsumentów? Od powyższych czynników będzie zależało czy Q-commerce staną się kolejnym po dyskontach zwycięzcami polskiego rynku, czy też pozostaną tylko sklepami „od wielkiego dzwonu”, gdy skończy nam się mleko, czy zabraknie wina na niedzielny wieczór. Czas pokaże.
Autorki artykułu: Aleksandra Borawska i Anna Roman, Strategy Group Head Saatchi&Saatchi