Inną odpowiedź usłyszymy w Hollywood, czy w studiach Netflixa – w których ważność dźwięku jest rozumiana już od dawna – a inna będzie udzielona na naszym podwórku, na którym wciąż jest problem ze zrozumieniem ważkości warstwy dźwiękowej.
Grzegorz Sorbee Sorbian z Prodigious Poland – O tym jak wygląda proces tworzenia dźwięku.
Dźwięk to przynajmniej połowa dzieła filmowego i nieważne, czy to forma pełnometrażowa, reklama lub serial. Jest w połowie równie ważny co obraz, a czasem istotniejszy. Na pewno spotkaliście się ze stwierdzeniem, że dany film nie obroniłby się, gdyby nie epicka muzyka bądź spektakularny sound design.
Dlaczego więc zrozumienie ważkości znaczenia warstwy dźwiękowej przychodzi nam czasem z trudem lub czasem nie przychodzi w ogóle?
Może dlatego, że wbrew naszemu przeświadczeniu – bo przecież, uszy i gust muzyczny mamy wszyscy – nie wiemy dostatecznie dużo o procesie powstawania dźwięku w filmie i wielowątkowości tego zagadnienia. Nie dość dużo wiemy o pracy ludzi zajmujących się wytwarzaniem i opracowaniem dźwięku, bo inaczej nie nazywalibyśmy wszystkich „dźwiękowcami”.
Tak naprawdę ludzie pracujący w studiach dźwiękowych, to „realizatorzy dźwięku” odpowiedzialni za fachowe nagranie, zmiksowanie czy mastering materiału dźwiękowego. „Reżyserzy dźwięku” poza podstawowymi funkcjami realizatorskimi są predystynowani do zadań kreatywnych. Czyli zdolni są wyreżyserować dubbing, nagranie lektorskie do reklamy oraz mają dostatecznie dużą wiedzę z zakresu muzyki, żeby świadczyć usługi podpadające pod zagadnienie konsultingu muzycznego, np. dopasowanie odpowiedniej muzyki do spotu, czy w końcu „sound designerzy i kompozytorzy” – wytwarzający autorskie dźwięki lub muzykę.
Oczywiście nigdy się nie obrażam kiedy ktoś nazywa mnie „dźwiękowcem”, czyli właściwie kimś kto zajmuje się profesjonalną rejestracją dźwięku na planie filmowym. Podczas gdy określenie „reżyser dźwięku i sound designer” pasuje tu bardziej. Przecież nie chodzi tu o kwestie ambicjonalne, ale o obawę i brak zrozumienia dla mojej roli/funkcji, co może implikować brak zaufania dla kompetencji.
Jakże często my, ludzie studia słyszymy z ust naszych klientów, że „coś” – najczęściej muzyka bądź głos lektora jej towarzyszący – jest za cicho bądź za głośno. Przecież proporcje głośności, to najbardziej podstawowy parametr naszej pracy studyjnej. Jeśli my, ludzie studia (realizatorzy, reżyserzy dźwięku) nie potrafimy ocenić, że coś jest za głośno lub za cicho, to właściwie nic o swojej pracy nie wiemy i powinniśmy ze spuszczoną głową opuścić stanowisko pracy.
Czy można zatem uczynić świat lepszym i w sposób stroniący od laboratoryjnej szczegółowości opisać świat dźwięku i metody pracy nad nim?
Można ! Pozwólcie, że spróbuję…
Po pierwsze trzeba rozróżnić dwa podstawowe etapy wytwarzania warstwy dźwiękowej – złożonej z kliku planów dźwiękowych – w obrębie której mamy muzykę, głosy, efekty synchroniczne i atmosfery.
Pierwszy, to nagranie dźwięku.
Nieważne czy chodzi tu o nagrania zespołu muzycznego, orkiestry symfonicznej, dialogi zarejestrowane na planie filmu, bądź spotu reklamowego, czy nagranie lektora do filmu dokumentalnego. Etap ten, to rejestracja, zapisywanie dźwięku przy pomocy mikrofonów, a w uproszczeniu – etap produkcyjny, który wymaga specjalistycznego sprzętu oraz technik.
Drugi, to praca nad zarejestrowanym materiałem.
Postprodukcja dźwięku na wielu poziomach – czyszczenie dźwięku nagranego na planie, synchronizacja z obrazem głosu nagranego w studio, dobór odpowiednich efektów dźwiękowych do elementów obrazu, montaż nagranej uprzednio muzyki z obrazem, czy w końcu ustawienie odpowiednich proporcji wszystkich elementów (mix) i ostateczne ustawienie parametrów głośności i brzmienia zgodnych z wymaganiami i specyfikacjami technicznymi (mastering).
Przez wzgląd na charakter naszej pracy przyjrzymy się głównie temu co dzieje się w studio post produkcji dźwiękowej. W takim studio zajmujemy się głównie opracowaniem dźwięku już nagranego, choć praca nad rejestracją dźwięku zdarza się tu często, głównie przy okazji nagrań lektorskich lub nagrań dźwięków wymaganych do stworzenia synchronicznych efektów dźwiękowych.
Muzyka – tak, to często najważniejszy dźwiękowy element naszego dzieła filmowego. W przypadku reklamy oczekujemy, że muzyka „poniesie” całość, nada charakteru, podkreśli ważne momenty, uwzniośli. Najczęściej pracujemy na gotowym utworze, pozyskanym z muzycznego stoku (rozległej bazy gotowych utworów z każdego znanego nam gatunku muzycznego) lub skomponowanym przez kompozytora specjalnie na tę okazję. Wyszukiwanie muzyki na stoku to odrębna i niełatwa dziedzina, którą nazywamy muzycznym konsultingiem. Najczęściej dostajemy brief lub utwór referencyjny z prośbą o wyszukanie podobnego na stoku. Często rozszyfrowanie briefu jest trudniejsze niż samo szukanie. Osoby tworzące brief posługują się najczęściej nomenklaturą, która nie jest związaną z muzyką, np. opisują nastrojowość, energię i zastosowanie utworu. Naszym zadaniem jest przeniesienie tych cech na grunt muzyczny i znalezienie odpowiedniej propozycji, a znajomość gatunków oraz konstrukcji muzyki jest tu niezbędna. Wiecie jaki był najzabawniejszy brief jaki kiedykolwiek dostałem? „Poprosimy o muzykę, której dobrze słucha się w pociągu”. Oczywiście chodziło o utwór w charakterystycznym repetetywnym rytmie, przywodzącym na myśl stukot przemieszczającego się pociągu…. Jeśli zaś chodzi o utwór referencyjny, który ma służyć za wzór do wyszukiwania, to najczęściej jest hit, który aktualnie święci triumfy na listach przebojów. Gorzej, że znalezienie podobnego na stoku graniczy z cudem. Oczywiście utwór, który chcemy wykorzystać jest dłuższy niż forma naszego dzieła, zatem trzeba go dopasować do żądanej długości tak, żeby nie stracił swoich walorów i jednocześnie pasował do historii, którą opowiadamy. W idealnym świecie film montujemy pod muzykę tak by wykorzystać jej rytmikę, ale też często musimy dostosować muzykę do zmontowanego już filmu.
Tworzenie krótkich jingli z gotowych utworów stokowych jest również częstym zjawiskiem w studio postprodukcji dźwiękowej.
Samo komponowanie muzyki najczęściej odbywa się przy użyciu wirtualnych instrumentów, bez konieczności angażowania wszystkich muzyków.
Nagrania lektorskie i opracowanie głosu lektora – ta ciekawa dziedzina „pracy z dźwiękiem” należy do bardziej złożonych oraz wymagających. Samo nagranie wymaga sporej koncentracji, bo trzeba przypilnować wielu ważnych elementów: dykcji, zgodności z tekstem, tempa czytania, interpretacji, intonacji. Jeśli w studio nie ma reżysera dźwięku, to reżyser filmu powinien wspomóc realizatora w dopilnowaniu, by interpretacja lektorska była zgodna z założeniami. Trzeba też nadzorować, by nagranie przebiegało zgodnie ze sztuką i wymogami technicznymi – odpowiedni mikrofon, poziom głośności nagrania, dystans czytającego od mikrofonu (nie każde nagranie można zrealizować przy zastosowaniu „efektu zbliżeniowego”, kiedy to lektor utrzymuje niewielki, kilkucentymetrowy dystans od mikrofonu).
Nie zapominajmy też o tym, że lektorzy to ludzie z całym zestawem cech osobowych, decydujących o komforcie pracy z nimi. Stwierdzenie, że im młodszy i mniej doświadczony lektor, tym więcej komplikacji przy jego nagrywaniu, nie jest wcale dalekie od prawdy. Nagrany głos poddawany jest specyficznej obróbce – edycji, czyli przycięciu i dopasowaniu do obrazu, a często również przyspieszeniu oraz nadaniu właściwego brzmienia, m.in. poprzez kompresję i korekcję barwy.
Audio restoration (potocznie RESTORING) -to czyszczenie dźwięku ze wszelkich niepożądanych elementów. Najczęściej towarzyszących nagranym na planie setkom (czyli głosom bohaterów nagrywanych scen, ujęć). Warunki panujące na planie filmowym dalekie są od sterylnych warunków studia nagraniowego, więc wszystkie nagrania z planu obarczone są niepożądanymi dodatkami – przydźwiękami, pogłosem, szmerami, szumami itp. Naszym zadaniem w studio jest wyczyszczenie wszystkich niepożądanych dźwięków, przy jednoczesnym zachowaniu naturalnego brzmienia tego co pozostawiamy – czyli głosów bohaterów. Oczywiście RESTORING nie ogranicza się tylko do takich przypadków. Zdarza się nam pracować nad odszumieniem starych archiwalnych nagrań, czy audycji radiowych. Wszystko oczywiście przy użyciu skomplikowanych narzędzi studyjnych takich jak np. Spectral De Noiser.
Efekty synchroniczne, atmosfery, Sound Design – dla wielu najciekawsze z zagadnień przy tworzeniu warstwy dźwiękowej. Pewnie wszyscy widzieliśmy filmy o pracy Hollywodzkich Foley’s Masters, czyli specjalistów od wytwarzania dźwięków synchronicznych (nazwa pochodzi od nazwiska Jacka Foleya – jednego z pierwszych w tej dziedzinie). Odgłosy burzy uzyskane podczas nagrania uderzeń w kawałek blachy falistej, czy wiatraki symulujące podmuchy wiatru.
Kreatywność przy pracy nad sound designem nie ma granic. Wyobraźcie sobie, że spektakularny odgłos przemieszczającego się statku kosmicznego (w jednym ze współczesnych filmów sci-fi) powstał w wyniku nagrania…. hotelowej suszarki do włosów (oczywiście po wielowarstwowej obróbce). Ale jak udźwiękowić toczącego się grejfruta? – scena z filmu reklamowego. Wystarczy nagrać….toczącego się grejfruta. Czasem wymiana żółtego na czerwony pomaga – true story.
Oczywiście podczas złożonej pracy przy tworzeniu kolejnych planów dźwiękowych w filmie, nie nagrywamy wszystkich dźwięków, tylko część pobieramy z rozległych baz dźwiękowych. Atmosfery miast (samochody, ludzie w parku, ptaki), dźwięki wszystkich maszyn świata, kroki w tysiącach odmian, odgłosy przyrody – to wszystko znajduje się w gotowych do wykorzystania zbiorach. Jednak trzeba korzystać z nich umiejętnie, często łączyć kilka z nich i zmieniać ich charakterystykę, żeby uzyskać wiarygodny efekt.
Miks i mastering – żeby wszystkie elementy warstwy dźwiękowej zabrzmiały razem spójnie, musimy je zmiksować. Ustawić proporcje głośności, opanować częstotliwości wzajemnie się maskujące, uwydatnić elementy wymagające ekspozycji. Nie jest to proces łatwy, wymaga wielu narzędzi (kompresory, equalizery, delay, reverb), ale podstawowym i nieodzownym do jego zrealizowania akcesorium jest … dobry słuch! Ostatnim etapem pracy nad dźwiękiem jest mastering tegoż. Nazwijmy go umownie „ostatnim szlifem”, ustawianiem „ostatecznej głośności i brzmienia”, dostosowaniem materiału do obowiązujących standardów (innych dla specyfikacji telewizyjnej, innych dla internetu, radia czy kina).
Na koniec wróćmy jeszcze do pytania postawionego na początku tego artykułu. Mimo, że powyższa analiza jest dość powierzchowna, to widać gołym okiem, że praca nad dźwiękiem jest rozległą i złożoną dziedziną wymagającą „zapuszczenia ucha” dużo głębiej i uważniej niż wtedy, gdy w wygodnym fotelu oddajemy się słuchaniu „piątej Beethovena”.
Może teraz oglądając film na Netflixie usłyszycie więcej?
Spróbujcie „rozłożyć” warstwę dźwiękową w Waszym ulubionym filmie na poszczególne plany – głosy, muzykę, efekty, atmosfery.
Na pewno pomoże Wam to w przeprowadzeniu prostej konstatacji – DŹWIĘK JEST WAŻNY!!!